Cienkie ostre lśni w blasku księżyca,
Zatapia się w miękkim ciele,
Krew rdzawi metal klingi.
Kolejna ofiara legła pod ciosem,
Zabójcze ostrze zgarnia swoje żniwo.
Strach i niepokój panuje w śród ludzi,
Nie wiadomo, kto następny będzie.
Nie baczy na pochodzenie, ni płeć.
Nie ważna jest zasobność sakiewki,
Nie sposób jej zapełnienia.
Żądza krwi narasta wraz z nocą,
I na polowanie wyjść musi,
Zabójcze ostrze przeznaczenia.
Delikatna ma ręka oplata rękojeść,
Słabe ramię wyprowadza cios.
Zwiedziona siłą ostrza,
Wychodzę na nowe łowy.
Bez woli zasadzam się w cieniu,
On sam wybiera ofiarę.
Nie chcę już zabijać,
Nie umiem uwolnić się z uroku.
Zakończyć pragnę tę tułaczkę,
Podnieść ręki na siebie nie mogę.
Tak spragniony krwi człowieka,
Mojej skosztować nie chcę,
Na wieki wiążąc mnie z sobą.
Czarny płaszcz okrywa ramię,
Skrywa nóż krwawy,
I potępionego jego dzierżawcę.
74) 23/02/2007 Katowice